niedziela, 27 listopada 2011

Zwyklaczki i niech mi ktoś problem rozwiąże...:)

Dzień dobry niedzielnie:)
Szarawo, pada...taka jesień...Ale fajnie tak, nostalgicznie:))) Szalenie nostalgicznie z dwójką Maluchów, które(czemu czemu czemu???) wstają o 7...Dziś Starszy wparował do mnie o 7.05 z oburzeniem stwierdzając, że dłużej to on już nie da rady spać...Biedactwo...:)
I to biedactwo zadało mi niezłą zagadkę...Jak Młody poszedł do szkoły to jadł śniadanie w domu i dostawał owoc albo pół kanapki do szkoły. I soczek. Takie drugie śniadanie. W szkole jadł obiad i ok...Ale kanapki wracały do domu...Oczywiście gdy przychodził weekend kanapki z piątku wypakowywane były w niedzielę wieczorem, ale to chyba jasne...Zaczęłam robić takie mikruski na jeden kęs...Syncio wracając do domu twierdził, że kanapki są...za mokre, za suche, za twarde, rozlatują się, za słodkie...Więc postawiliśmy na owoce:) Jabłka, mandarynki...Chciałam obrać dnia któregoś dwie mandarynki to mi Syn mój własny, osobisty stwierdził, że palce chyba ma to nie ma problemu, obierze...A to jak obierze to ok...Mandarynki wróciły jednak z reklamacją skórki, która no nie do obrania była...Poddałam się...Stwierdziliśmy, że śniadanie w domu wystarczy, obiad w szkole i już:) Jakoś przetrwa Maleństwo biedniutkie..:) No i przetrwało...W piątek przyszedł ze szkoły nieco oburzony stwierdzając, że był tak głodny, że całe szczęście że Ewa miała kanapki...Bo by nie wytrzymał z głodu...No JAK ŻYĆ...???:)))))

A dziś zwyklaczki takie decu bo zamówienie było konkretne:) Takie tam sobie na szybko robione ale podobno ucieszyły:)

Szafeczka na klucze...


Chustecznik, troszkę do kompletu z lampą


Szkatułka na biżuterię, w środku lusterko, stąd mniemam że na biżuterię jednak:)))


Pięknej niedzieli dla Was:***

15 komentarzy:

  1. Obawiam się Kochana ,że to trudny temat z tymi kanapkami , ja robię uparcie do szkoły zawsze , choć jedną , ale nie mam pewności żadnej czy lądują w żołądku czy raczej w koszu , a prace Twoje jak zawsze piękne i dopracowane w każdym szczególe :) Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  2. Julio! Za młodym nie trafisz, w końcu to facet:). Lepiej jednak, żeby jakąś małą kanapeczkę miał w szkole, tak w razie czego. Ja od lat pozostaję przy tym, choć mój syn to już dryblas. A cudze zawsze lepiej smakuje........
    Decu jak zwykle śliczne:).
    Życzę Ci miłego dnia, mimo pogody (u nas bardzo wieje). Buziaczki!

    OdpowiedzUsuń
  3. W ten niedzielny poranek biegnę do Ciebie z wesołą informacją-właśnie wylosowałam Cię w moim Candy z broszką:)Proszę o przesłanie adresu-więcej info na moim blogu:)

    Z kanapkami do szkoły-zmora nie do obejścia:)

    Piękne prace-chustecznik trafia w mój gust:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo dyżurna kanapka musi być ;)
    A ze wstawaniem to jest tak - Młoda w ciągu tygodnia, jak ma iść do przedszkola (które lubi), to gdybym jej na siłę nie ściągała z łóżka, to wstałaby o 9. A w sobotę i w niedzielę wstaje 7.05 :D
    Decu śliczne.
    A u nas świeci słońce :)

    OdpowiedzUsuń
  5. oj te dzieci :) ja jeszcze nie mam problemu z kanapkami, ale ze wstawaniem rozumiem :) moja mała wstaje w weekend między 6 a 7 , więc doskonale Cię rozumiem :) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. No mamuśka, nie wiesz jak to jest,czyjeś lepiej smakuje:). Skoro nie chce swojej to może wymianka z Ewą;)???
    A ze wstawaniem to ja już wiem jak to jest, najpierw mój P. trzeba czy nie trzeba wstawał skoro świt tak 5-5.30, a teraz synuś po wczesnym, ba bardzo wczesnym karmieniu dostaje wielkie oczy, no już se matka pospałaś. Taki żywot MATEK POLEK:).
    Jestem pełna podziwu dla Twojej organizacji, mnie wiecznie brakuje czasu i z niczym nie mogę się wyrobić, a co to będzie przy kolejnych bubusiach???
    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  7. No to cię pocieszę:)Jak chłopaki były małe to miałam bardzo podobne problemy jak ty. Teraz do szkoły kroję minimum pół bochenka dużego chleba i jeszcze słyszę po powrocie "dzieci", że głodne, bo śniadanie "malizną" pachniało:)
    Wszystko przed tobą!:)
    A zwyklaczki urodziwe:)

    OdpowiedzUsuń
  8. U nas kanapki cieszyły się zainteresowaniem może przez pierwszy miesiąc szkoły. Teraz przestałam je robić, bo coś mnie trafiało, jak potem znajdowały się poutykane po różnych kątach. I pomyśleć, że jak kupowałyśmy tornister, to jedną z większych jego atrakcji było to, że ma pojemnik na kanapki. Na ogół kroję jabłko albo gruszkę do pojemnika, daję widelczyk i spokój;) W razie reklamacji przypominam o kanapkach w szafie, na parapecie itp.;)
    W kwestii nalotów o 7 rano w weekend na łóżko rodziców, to zawsze zastanawiam się, skąd taka trzylatka wie, że jest sobota?
    Decu jak zwykle ciągnie oczy, a szafeczka na klucze świetna, optymistyczna. A je jestem fanką Twoich prac;)) I gdybym wiedziała, że jeszcze dekupażujesz, a nie odpoczywasz, to zamachnęłabym się na Ciebie i złożyła zamówienie. A mam tu upatrzone mnóstwo rzeczy;) Trudno, poczekam na bardziej sprzyjający moment;)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja Julio wyrodna macocha jestem i nie robię wcale, bo moje choćby najwymyślniejsze kanapki przegrywały z batonikiem,albo czipsami ze sklepiku:)A decu przepiękne!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. hi, hi, oj, mama, mama, przecież to jasne. Chodzi nie o kanapki, a o pieniądze na bułkę :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie no po prostu normalnie włosy dęba stają. Ja Cię podziwiam Julio miła za ogromną cierpliwość :) Wielką! :) Jak by mi raz dzieciaczek wrócił z kanapkami, to bym mu powiedział, że drugi raz nie dostanie. Ale ja marynarz, to i za surowy może jestem ;) W każdym razie pięknie sobie poradziłaś :)))) Pięknie się czyta o takich przygodach i piękne jest też to, że ktoś tak kochasz swe dzieci :) Gratulacje :) No i nowe Utwory bardzo plastyczne i ciekawe ;) Podwójne gratulacje :))
    Uśmiech i słonka więcej, bo dziś w Krakowie świeciło :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Trochę go rozumiem, bo też tak miałam w szkole, że kanapki nudne były, ale jak głód przyciśnie to wszystko pójdzie. Śliczne wytworki dekupażowe zwłaszcza szafeczka na klucze. Przepięknie dobrane motywy i kolory. Nic dodać nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
  13. Szafeczka kluczowa i szkatułka wymiatają!!!
    No to ja mam podobny problem z obiadem w domu. Jak ugotuję - to "to samo było, w szkole", "Dziś to chyba mamie jakieś inne wyszło", "Właśnie zjadłam/łem kanapkę ze szkoły"...
    Zdenerwowałam się i nie gotowałam ze dwa dni i wówczas: "To dziś nic nie ma a ja taka głodna/ny?", "Ale bym zjadła coś ciepłego"...
    Więc Ci Kochana problemu nie rozwiążę :) - sama nie umiem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha :) No, bo skąd ja to znam? Ale trzeba przyznać, że choć męczące, to czasem zabawne są te problemy naszych pociech. A że kanapki koleżanek smaczniejsze, nic dodać... Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie zaskoczę Cię pewnie ja mam z tym szkolnym 2-gim śniadaniem dokładnie tak samo... :)

    OdpowiedzUsuń

dziękuję Ci za komentarz:)