wtorek, 25 września 2012

Jest!!!:)))

Witajcie Kochani,
bardzo bardzo bardzo Wam dziękuję za komentarze pod poprzednim postem.Tyle ciepła i dobrych słów zostawiacie na moim blogu...Każdy komentarz jest oczekiwany przeze mnie. Cieszę się i wracam do Waszych śladów zostawionych tu po kilka razy i delektuję się Waszą obecnością...
Udało się!!!Choć myślałam, że nie skończę, skończyłam:) Ciągle coś nowego trzeba było poprawiać: przecinki, literówki, błędy stylistyczne...itd...Ale jest!!!Moja praca magisterska...Oprawiona, śliczna, moja:) Radość. Powoli wraca do mnie historia wyboru studiów, ważne chwile tam przeżyte ale nade wszystko...spotkany Człowiek.Obronę pracy przewidziano na 25 października:)
TADAM!!!Oto ona...




Ostatni czas przyniósł mi tyle pięknych Spotkań, rozmów, czasu z Kimś....aż zdumienie mnie ogarnia, że można aż tak mocno być obdarowanym...
Siedziałam wczoraj w parku. Ciepło. Wiatr. Słońce. W oddali toczyły się rozmowy spacerowiczów. I liście spadały z drzew. A ja siedząc tak na ławce ucieszyłam się moim TERAZ. Radościami, kłopotami, wszystkim  w czym złożyłam nadzieję i serce. I mogłabym tak siedzieć aż do zmierzchu. Bo cokolwiek się aktualnie nie dzieje jest to MOJE...Moja historia, moje uczucia,myśli, moje wszystko...Wstałam z ławki, opuściłam park i...kupiłam śliwki:))))
Na koniec kolczyki. Tradycyjnie już z muszlą Paua w centrum:) 


Życzę Wam pięknej jesieni, pełnej ciepłych barw...
j.


piątek, 14 września 2012

Jesień przyszła...

Witajcie,
jesień do nas przyszła, przynosząc ze sobą, wspomnienia, gorącą herbatę, dobrą książkę i koc...Nie zapomniała też o przeziębieniu, obowiązkach, szkole i deszczu...Taka jest. Przeze mnie wciąż nieoswojona. Trochę się jej boję...I chyba słusznie:) Bo na dzień dobry zachorowała nam Maleńka najmniejsza...Temperatura prawie 40 stopni. Reszta też kichająco-kaszląca...Syn rozpoczął naukę w drugiej klasie. Aktualnie jesteśmy na etapie wybierania zajęć pozalekcyjnych i ustalania co go interesuje (albo co na pewno go nie interesuje...). Później to wszystko ogarnąć trzeba czasowo i gotowe:)
Skończyłam pisanie mojej pracy mgr( Przemku, ukłony i dzięki...):) TADAM!Pozostaje mi ją jedynie obronić. Pewnie październik. Mniej czasu mam na wszystko ostatnio...Moja Maleńka najmniejsza zaczęła raczkować i chodzić próbuje...I tak jedna Maleńka w jedną stronę a druga Maleńka w drugą:) A ja próbuję się rozdwoić:) No i niedobrze byłoby gdybyś któraś z nich dostała w swe małe łapki koraliki do nawlekania, kamyczki lub schnącą właśnie szkatułkę...:) Stąd wszelkie moje robótki muszę tworzyć w ukryciu, wieczorem, gdy wszystkie stworki małe śpią...
Pomimo wielu spraw, moich kłopotów zdrowotnych (które miały tylko postraszyć i sobie iść a postraszyły i...zostały) jakoś mi tak spokojnie. Lubię gdy mnie dopada chęć na trwanie po prostu:) Tak to nazywam.:) To taki stan gdy się po prostu trwa. We wspomnieniach, w rzeczywistości, w myślach własnych...Trwam, ciesząc się tym co jest. Po prostu.
Kolczyki sobie zrobiłam:) Zwyklaczki. Ze szkiełek w ulubionych kolorach. Uwielbiam je za to co robi z nimi światło...



I zawieszka kolejna, sutaszowa. I znów ulubiona muszla Paua w centrum. Jeszcze kolczyki z muszlą się tworzą.:) Musicie wytrzymać monotematyczność.:) 


Miała być w stylu Bollywood:) Obejrzałam kiedyś kilka bollywoodzkich filmów, mam do nich wielki sentyment...Te kolory...Może najbardziej dlatego, że to był ważny czas w moim życiu...Tak mi wróciły wspomnienia i stąd ta zawieszka. Zadowolona jestem z niej.:) 
Kochani, 
życzę Wam pięknej jesieni, pełnej słońca i ciepłych barw. Wybaczcie, że komentarzy maleńko zostawiam u Was (albo wcale...) ale czasu niewiele...Nadrobię. Bywam u Was regularnie i podziwiam:)
Serdeczności.
j.


wtorek, 4 września 2012

Wyniki Candy. Status quo...

Ogłaszam (z małym opóźnieniem, przepraszam...) że candy wygrała....agulla!!!Bardzo Ci gratuluję i proszę o kontakt na mail:) Wam wszystkim dzięki serdeczne za udział w zabawie.

A status quo jest taki, że dzieje się dużo i czasu brak i codzienność wrześniowo-szkolno-akademicko-zawodowo-rodzinna daje znać, że jest z całej swej siły...Ale to dobrze...Tylko wieczorami czasem nie rozumiem co się mówi do mnie...:)

Ostatni czas był nam dany, podarowany i mogliśmy go spędzić u nas w górach ( jak to brzmi...:) ). Domek osiągnął już swą maksymalną wysokość i dachem się przykrywa...



Udało nam się zawitać na drugi dzień Parowozjady do Chabówki koło Rabki. Kto bywa i zna wolsztyńską paradę parowozów ten zrozumie:) Zresztą mając takiego Syna nie można tam nie być:)







Cieszyliśmy się każdą chwilą razem tam...A ponieważ pogoda dopisała udało się posadzić kilka wrzosów oraz iglaczka, którego dostaliśmy od naszych gości-K. i D.Doceniam i odkrywam na nowo znaczenie gościny...Tu, w Łodzi, gdzie znajomych mnóstwo odwiedziny kogoś są...normalne, choć zawsze są świętem. Tam jednak każdy kto przybywa wpisuje się w historię tego miejsca i naszego budowania świata...




No i powstały pierwsze pierogi moje tam:))) Chyba nigdy nie byłam tak zadowolona z pierogów jak wtedy...Jakiegoś znaczenia nabrało lepienie...Że się domowo robi, że oswajamy...A pierogi ze śliwką i prażonymi migdałami w płatkach..:)



I dwa drobiazgi powstały...
Broszka z ametystem w centrum otoczona haftem koralikowym (który mi nie wychodzi, cierpliwość już tracę...I zamęczam April naszą ciągłymi pytaniami...) 


...oraz sutaszowa zawieszka z muszlą Paua, w "moich" kolorach. I tutaj nawet jestem zadowolona z efektu:))


Kochani, życzę Wam pięknego dnia. I wracam do pisania mojej pracy mgr, która krzyczy by ją obronić w październiku a przesłania mi ostatnio pół świata...:) (szczególne pozdrowienia dla P. bez którego...) :)))
Pozdrawiam Was ciepło.
j.