wtorek, 14 sierpnia 2012

W ogrodzie chciałabym mieć słoneczniki...

Witajcie,
zimno się zrobiło:( Aż się wystraszyłam bo...poczułam jesień...Ale nie, nie daję się:))) Jeszcze wyjazd przed nami, mam nadzieję...Jeszcze trzymamy lato, choć pogoda, same wiecie...Tak po prostu, wśród radości i szczęścia kilka ostatnich dni przytłoczyło mnie obowiązkami, sytuacjami do ogarnięcia...Ale jest dobrze:)
Udało mi się zrobić wymiankową szkatułkę dla Laury. Miała być w klimacie ze starych filmów. Troszkę się jednak obawiam, bo nie doczytałam tzn.doczytałam za późno, że Laura nie przepada za koronkami...Ale może się ze szkatułką polubią...Jak myślicie?:)






I kolejna broszka koralikowa. Nie poddaję się bo oczywiście uzależniłam się od haftu koralikowego:)) Brakuje mi tu w Łodzi jakichś warsztatów z haftu:( Wszystko robić muszę na tzw.czuja:) 


Z dużym turkusem w centrum:) 


W moim ogrodzie...gdzie czas postanowi może zwolnić nieco...gdzie serdecznym gościem będą motyle i ptaki...chciałabym by rosły słoneczniki...Zawsze ku słońcu...By przypominały o Nadziei...I o tym by twarz zwracać ku Słońcu...Zawsze...

zapożyczone z internetu


Pięknego dnia Kochani:***



piątek, 10 sierpnia 2012

...kilka dni tam...

Mam takie zaległości w odpisywaniu na Wasze wiadomości czy po prostu w pisaniu do Was, że wow!Ostatnio postanowiłam sobie poświęcić wieczór na napisanie do każdej i każdego kto czeka...I co?I napisałam dwa maile bo na tyle czasu starczyło, bo ciągle coś, bo dzieciaki, bo pracę mgr trzeba w październiku obronić więc...Ostatnio poszerzam horyzonty i piszę...scenariusz pantomimy:))) Na potrzeby konspektu do lekcji:))) Wybaczcie, odezwę się. Bywam u Was na bieżąco i to nieprawda że nie zaglądam do "starych"znajomych...Zaglądam...

Kilka dni udało się nam wykraść czasowi, obowiązkom, pracy...I pobyliśmy w miejscu, które chcemy nazywać Domem...A dom (w sensie murów) się buduje:) Nie bez poślizgu, nie bez problemów, ale rośnie, rośnie...:)
TADAM!


Dla mniej jest piękny:) Powoli tworzy mi się wizja jak zrobić i co zrobić by nabrał ciepła i koloru. Ale to później.Aktualnie wybieramy kolor dachówki:)))

Zadbaliśmy o rośliny, tzn. mój K.głównie o nie dba, są Jego bardziej:) Ja je wybieram, znajduję im miejsce, później przycinam, mówię do nich:) Zasadziliśmy, miętę, bazylię...fioletową. Znacie?Cudowna...


Gipsówkę i budleję...




Winogrona (chociaż nieco w tym roku zmarzły) pokaza
ły na co je stać;))



Kilka skalniakowych roślinek pięknie nam się rozrosło. Przyjęły się jaśminy, bez i hibiskus, który lada dzień obsypie się kwiatem...I tak na chwilę było nam dane pożyć innym rytmem, ciszą...Cenne i ważne...Kilka fotek z okolic...








A wieczorami przy miodowym piwie z małego regionalnego browaru:))) podziwialiśmy zachody słońca...



W dzień odjazdu pożegnała nas tęcza, która nie wiedziała jak pokazać się z najlepszej strony więc...położyła się na górze...



Udało mi się zrobić aż;) jedną broszkę przez te dni:) Wciąż kiepsko mi wychodzi haft koralikowy...:( Krzywo jest, nitki widać...:( Masakra...No ale się nie poddaję i ćwiczę...


W centrum duży kamień od Modraczka :))) Modraku, pamiętasz?:) Czekał i czekał aż się doczekał:) Jest śliczny i...mam jeszcze jeden:) 
Kochani, dziękuję, że bywacie...Bywajcie częściej, zapraszam:) Życzę Wam pięknego dnia. Łapcie chwilki:****

dopisane:
Dostałam nagrodę!!!Od szalenie sympatycznej, bliskiej mi Duszyczki blogowej...I mojej Imienniczki:)))


Kochana Julietto, bardzo bardzo Ci dziękuję, zaskoczyłaś mnie...:))))