poniedziałek, 19 września 2011

Wyczekane...

Długo czekałam by pokazać jakieś moje sutasze...Od dawna czynię próby by w końcu coś sutaszowego stworzyć...Długo nie wychodziło...Winą obarczam głównie nici:) Szyłam różnymi, najlepsze okazały się żyłkowe:) Dzięki życzliwości i pomocy Kasi zawzięłam się i coś powstało:) I wciąż powstaje:) Kasieńko, dzięki. Na początek nic ambitnego w porównaniu z tym co obserwuję na sutaszowych blogach, ale moje:) Chciałam zacząć od czegoś prostego, ale w miarę możliwości moich dopracowanego...Efekty kolczykowe za chwilkę...:)

Dziękuję Wam za komentarze wszelakie...Są ważne, bardzo ważne...I cieszą...I inspirują...

Taka myśl na mnie spadła ostatnio...Marzę...Pięknie i dobrze mieć marzenia...I pracować na to by się spełniły...I tworzyć nowe...A kiedy się spełnią często zapominam o nich...Uzmysłowiłam sobie że moje TERAZ i TU może być spełnieniem pragnień sprzed tygodnia, miesiąca, lat...A ja już biegnę za innym, nowym...Już mi niewygodnie i czekam na kolejne spełnienie...I na nowe marzenia...Dziś uczę się trwać w tym co dane...I cieszyć się dziś...Bo moje DZIŚ to spełnienie marzeń z WCZORAJ...Dobrze mi...

I kolczyki sutaszowe:) ( Na sztyftach ale myślę o klasycznych biglach...)




Pozdrawiam Was ciepło...

9 komentarzy:

  1. śliczności :) podziwiam bo nie sama nie mam odwagi próbować tej techniki... urzekły nie zwłaszcza pierwsze i trzecie :)
    i masz rację - tu i teraz trzeba u mieć docenić - szczęście składa się z małych skrawków codzienności...
    serdeczności posyłam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. podziwiam kochana, coraz więcej osób próbuje czegoś nowego, normalnie można w kompleksy popaść ;)
    Pięknie wyszły! Przewijam, przewijam i sama nie wiem, które wybrać... Na sztyftach, to musi być ciekawy efekt na uchu :)
    CZEKAM na nowe sutaszki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Z pewnością przyzwyczjamy się do spełnionych marzeń traktując je zupełnie normalnie, albo jak się spełnią "po czasie" wydaje się, że to nic specjalnego a to przecież "spełnione stare marzenia", czyli coś bardzo wyjątkowego co należy docenić. Dobrze, że zwróciłaś na to uwagę a sutasze przepiękne zwłaszcza wisienki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana J. kolczyki piękne. Jak na pierwszą próbę walki z szutaszem moim zdaniem są świetne. Szczególnie amarantowe i niebieskie - miodzio :) A co do marzeń dobrze czuć ich spełnienie, ale nie nalezy chyba zapominać o kolejnych. Choć w twoim przypadku nie należy się tego obawiać bo pracujesz jak mróweczka i gonisz swoje marzenia :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolczyki pięknie wykonane i na pewno dopracowane. Nie wiem ile czasu ćwiczyłaś skrycie, ale efekt na wejście jest! Najbardziej podobają mi się te pierwsze - lubię ten kształt, a i różo-fiolety ostatnio są w moim guście.
    A z marzeniami masz rację - ja już przyłapałam się parę razy, że gdy spełnia się moje jakieś mniejsze lub większe marzenie to rzadko to zauważam, dopiero po jakimś czasie przychodzi refleksja, że zdarzyło się to oczekiwane...
    I właściwie z wielu zdarzeń, na które czekałam, i które zrealizowały się, wciąż tylko o jednym spełnieniu myślę jako o czymś spektakularnym, jako o podróży życia. My chyba rzeczywiście nie doceniamy tego co osiągamy sami, dostajemy od innych, albo los daje nam w prezencie.
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  6. O! Widzę, że mi konkurencja wyrasta ;)
    Bardzo udane początki, dopracowane, a to jest ważne.
    Po cichu ci powiem, że dużą rolę grają nici - najlepsza jest żyłka i cieniutka igła.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czasami marzymy o ludziach... a później marzenie staje się codziennością. Zdajemy sobie z tego sprawę dopiero gdy ktoś odchodzi :-( . Prace piękne!!! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. pierwsz? No, masz talent w łapkach ! Piękne, pozdrawiam, Bajka

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluje pierwszych małych arcydzieł..moje faworytki-fioletowo-różowe:...życzę dalszych sutasz owych tak owocnych praktyk i wielu małych dzieł :)pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń

dziękuję Ci za komentarz:)