Cudności reszta od Ewuni...
Serduszko jest słodkie a zakładka bardzo mi się przyda...bo nie mam:((( Tzn.teraz już mam:)
Ewuniu, bardzo Ci dziękuję...przede wszystkim za chęci i dobre serduszko...Bardzo mnie ucieszyłaś...Dziękuję Ci...
A teraz ostania część zamówienia dla April . Uff...Skończyłam:))) Bardzo było mi miło pracować przy tym zamówieniu:) Ale denerwowałam się strasznie...Bardzo chcę by April była zadowolona...Ona sama jest świetna w tym co robi...Więc zrobiłam wszystko by stanąć na wysokości zadania...
Reszta podkładek pod gorące naczynia, tym razem w stylu nowoczesnym, prostym, bez romantyzmu:))
I szkatułka...Najwięcej chyba mnie kosztowała emocji...Mąż mój stwierdził, że szkatułka wygląda jak bardzo stara staruszka:)))) Swoją drogą czy staruszka może nie być stara?:))))
Na spacer wyszłam wczoraj:) I co? No i nic oprócz tego, że mnie plecy bolą dziś:) Był ze mną Syn mój jedyny, duży już to i wózka nie potrzebuje:))) I była brygada RR(zwana także brygadą Kryzys w cięższych chwilach;) ). Dla nie wtajemniczonych: moje Córeńki są maleńkie obie...i nie są bliźniaczkami:))) Różnica wieku między nimi to: jeden rok, jeden miesiąc i dwa dni:) Mamy wózek rok po roku, zwany tramwajem 43 bis...Więc stanowimy dla przechodniów swoistą atrakcję...Chyba się zacznę malować na te spacery bo wszyscy się patrzą...I czemu?;))) Mieszkamy w bloku, na parterze...Więc W. się ubrał do wyjścia, zniosłam wózek, ubrałam starszą R., starsza R. czekała z wielkim Bratem swoim na korytarzu. W tym czasie ja ubierałam młodszą R., zaniosłam ją do wózka, który stał na korytarzu razem z R.i W., wróciłam by samej się uszykować...Butów prawie zapomniałam bo brygada RR już darła się na całą klatkę...:))) Zamknęłam drzwi(chyba...), wyłączyłam gaz(również chyba...ale skoro wróciłam i zastałam mieszkanie całe i dziś piszę do was to chyba jednak NA PEWNO...)...I wyszliśmy...:)))) Hurra!!!Nie przewidziałam tylko nie odśnieżonych chodników ale to już temat siłowni i innych sportów ekstremalnych...:)))
I takie to zwyczajne życie matki polki siłaczki:)))
Życzę Wam oczekiwania!Radosnego oczekiwania na wiosnę...I nadziei...A nadzieja ma kolor zielony...
W ramach PSu zapraszam do pewnej zdolnej Duszyczki:) Fajne prace, nowy blog, zajrzyjcie:
Serdeczności.j.
Piękne prezenty, gratuluję :-) życie Matki Polki nie jest łatwe.. mam Córusie i wiem jak potrafi bardzo wydłuuuużyć proces szykowania do wyjścia itp ;-) Trzeba przetrwać!
OdpowiedzUsuńDroga J. ty mnie nie prowokuj, bo upublicznię naszą prywatną korespondencję, w której, czarno na białym wyrażam swoje pozytywne oceny Twojej pracy w ogóle i dla mnie w szczególe;))
OdpowiedzUsuńTak, spacery z dziećmi potrafią wykończyć - chodnikiem nie da rady przeprowadzić wózka, bo jakiś miły pan zaparkował właśnie swoją wypasioną brykę pod drzwiami sklepu, ulicą nie pójdziesz, bo woda po kostki, stoisz i grzecznie czekasz. Wtedy myślę sobie o gwoździu, który następnym razem zostanie zabrany na spacer...
Gratuluję prezentów!Spacery z małymi dziećmi może być koszmarem, szczególnie zimą. To ubieranie!!! Ale uwierz mi, że jak człowiek "wyrasta" już z tych problemów, to często później za nimi tęskni. Bo przecież wtedy byłyśmy takie młode.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym co mówi April. Gwoździe w kieszeni przydają się.
Prezenty śliczne :-) Podkładeczki i szkatułka super !
OdpowiedzUsuńSpacery zimą z dzieckiem/dziećmi w wózku bywają ciężkie. Z moją córką o innych porach roku też były koszmarem...
Gaga ma rację, że później się za takimi problemami tęskni i nie tylko z powodu naszych lat ;-) Raczej, że z perspektywy czasu okazują się one takie "małe", tak naprawdę nic nie znaczące, ale bardzo wtedy wk.....jące ;-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
Juleczko! Nie wiem, czy udało się tak, jak powinno...Martwiłam się trochę... Tak czy inaczej pozdrawiam serdecznie i przesyłam buziaki dziękując za tak miłe słowa:)
OdpowiedzUsuńPiękne prace! A takie spacery to chyba hartują ciało i ducha:)))))).
Dobrych dni Ci życzę!
Julcia, że Ewcia ma dobre serducho to wiadomo nie od dziś :) Podkładki super, ale ta szkatułka... no cudo normalnie :)
OdpowiedzUsuńA co do spacerów z wózkiem - pamiętam swoje, ale mogę sobie jedynie wyobrazić Twoje zmagania z taką ekipą - mnie z dwójką (z dwuletnią różnicą) nie było lekko...
całuję i lecę obejrzeć blożka którego polecasz :)
Cudna szkatułka..fajnie tak od serca dostać jakiś mały upominek;-))u mojej siostry też są tyle,że chłopcy rok po roku i wyprawa takim "tramwajem" to nie lada wyczyn.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i tez czekam na wiosnę...
Dawno nie gościłam na twoim blogu ale widzę że coraz piękniejsze rzeczy tworzysz :) i gratuluje Narodzin Maleństwa. Dużo zdrowia i szczęścia dla Twoich pociech :) Gorąco pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękna stara staruszka;)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się czytając Twoją "wyprawę spacerową", bo przypomniały mi się dawne czasy i moje wyprawy z dzieciaczkami 3,5 + 1,5 + maleństwo i tylko pojedynczy wózek;) Masz rację, to był prawdziwy sport ekstremalny:)
Buziaczki ślę Twojej cudownej brygadzie i pozdrawiam cieplutko!
Witam, znalazłam się tutaj przez przypadek, ale pewnie nie raz tu zajrzę. Podziwiam Cię jak pomyślę że ja ze swoją trójką miałabym pokonywać z wózkiem 4 piętro(jak niegdyś moja mama) i nie odśnieżone i zastawione autami chodniki-jak Ty. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń