Czasem wypada po prostu zamilknąć...
Jestem, Kochani...I mam się cudnie:) Zdarzył mi się piękny czas, taki czas, który odbiera słowa i karze zamilknąć więc mniej mnie tu...Pielgrzymka. Piesza. Na Jasną Górę. Z Kalwarii Zebrzydowskiej. Pielgrzymuję od 2002 roku...(z przerwą gdy rodziły się Dzieciaczki).10 lat życia mojego,naszego...10 lat historii Przyjaźni, Spotkań...Bardzo czekałam na to Wędrowanie...Te siedem dni to dla mnie święto radości i Miłości...Poprzeplatane drogi...z Bogiem, z człowiekiem. Niesienie serc co w sercu...I wspomnień o tych, którzy szli kiedyś a już nie idą...("...i Ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą...") i spotykanie Nowego. Tego co przynoszą dni...Milczę więc trwając w zachwycie nad tym co dane i podarowane. Nie mogąc się wprost nadziwić ile w tym wszystkim Sensu i spokoju, który jest przedsmakiem Nieba....
Wraz z powrotem do codzienności dopadło mnie stado obowiązków:) Norma...I widmo choroby...Jestem właśnie przed wizytą u lekarza...Niby wyleczalna w początkowej fazie, niby wszystko pod kontrolą...A jednak obudził się we mnie...jak to nazwać?Strach?Nie...Niepokój!Tak...Niepokój...Bo takie to wszystko kruche i ulotne...Jedna chwila i może zastać nas koniec.I nie ma w tym smutku, nie, to nie smutek...To tym bardziej radość z tego co dane...Że żyjemy, że żyją Ci którzy przy nas...Że tyle piękna wokół i dobra...Frazesy?Może...Uwielbiam frazesy:) Budujemy mury, ściany jak byśmy mieli wiele dni jeszcze...A tymczasem...Właśnie...Nie,nie boję się...Ale takie chwile budzą czujność!
Tyle w nas jest zapatrzenia w siebie...Posłuchajcie tylko...Wszędzie tylko: ja, mój, mnie...Ostatnio usłyszałam pewne zdanie...Że piekło to...wszędzie lustra i tylko ja...ja...ja...To ja dziękuję, to ja wysiadam!!!To ja chcę do NIEBA!!!!
Obstawiamy się teoriami, terapiami...Walczymy z emocjami, ich brakiem...Zamiast przeżywać analizujemy przeżywanie...Zamiast się bawić, analizujemy zabawę...Zamiast się smucić...analizujemy smutek...Zamiast się cieszyć....właśnie...Taka zachowawczość dziś. Taka ostrożność. A życie nie zaczeka...Nie wiem skąd tyle we mnie protestu...I nie myślcie, że w tym co piszę jest szarość.Nie!Ja już wiem, że chcę biec!!!Nie iść przez życie ale
biec...Uważać na siebie tylko trochę(bo dzieci, bo dom...), nie bać się życia, radości, bólu...Nie chcę przystawać by wyleczyć rany...Wyleczę się w drodze...Tyle mamy danego!A tyle w nas niezadowolenia...Ciągle słyszę że w TAKIM kraju żyjemy, że tak ciężko, że Kościół prześladowany...Naprawdę???Poważnie???A spojrzał ktoś z mówiących w ten sposób co się dzieje na świecie?No w jakim kraju żyjemy?Spokojnym, gdzie możemy wyrażać swobodnie opinie, gdzie to my decydujemy do jakiego Kościoła chodzimy, gdzie mamy możliwość się rozwijać...I w którym miejscu albo w jakim czasie prześladowani są katolicy??Bo zdanie prawdy to jest prześladowanie???Mam wrażenie, że zapomnieliśmy co się działo w naszym kraju kilkadziesiąt lat wcześniej...I nie umiemy spojrzeć co aktualnie dzieje się choćby w Indiach...W Afryce...Może warto chwilę pomyśleć zanim ponarzekamy sobie znowu....?
Kochani, mam nadzieję, że jakoś dotrwaliście do końca i nie wykończył Was mój protest-post:) Tak mi jakoś...Włączyłam dziś kanał informacyjny rano...I podziękowałam, że żyję...Że u nas spokój...I kolejny dzień szansą na
bardziej być...
Syn mój dziś wyjeżdża na obóz z zuchami...Nie zaskoczę Was jeśli powiem, że się okrutnie martwię, denerwuję i co tam jeszcze?:) Mój duży, dzielny Chłopak...Niech jedzie, od tego są Matki by się martwić:) I niech Mu się zdarzy piękny czas....
A na koniec kolczyki:) zadowolona z nich jestem nawet, co rzadkość:)
W centrum ulubiona moja muszla Paua w cudownym zielonym kolorze...Lubię:)))
Chciałabym Was podziękować, że tu zaglądacie...Zaprosić na
CANDY...oraz życzyć Wam pięknego odpoczynku. Chwytajcie każdą chwilę, próbujcie nowych smaków, róbcie cudowne zdjęcia, spotykajcie ciekawych ludzi...i zapisujcie w sercu wspomnienia.A później wracajcie szczęśliwie, ubogaceni...
j.